Pierwsze przygody
Wszystko zaczęło się w marcu 2012. My, 13 mam z Krakowa, babeczki skupione wokół projektu Obywatel Mama, postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce i zmienić coś w sytuacji mam. Rozmawiałyśmy o naszych doświadczeniach, zastanawiałyśmy się, jakich zmian najbardziej potrzebujemy i co same mogłybyśmy zrobić, żeby pomóc sobie i innym mamom. Okazało się, że w większości nasze potrzeby są podobne. Chciałybyśmy mieć wokół siebie grupę wspierających mam, na które zawsze możemy liczyć. Chciałybyśmy mieć dostęp do bardziej elastycznej opieki nad dziećmi, elastycznych form zatrudnienia i być lepiej traktowane przez pracodawców. Chciałybyśmy też poruszać się w przestrzeni bardziej przystosowanej dla mamy z wózkiem oraz żyć w mieście bardziej zielonym i przyjaznym rodzinie.
Od marca do czerwca podczas warsztatów edukacji obywatelskiej spotykałyśmy się z ekspertami, działaczami społecznymi i dowiadywałyśmy się, co same możemy zrobić, by zacząć tworzyć rzeczywistość bliższą naszych potrzeb. Poznałyśmy sposoby na wprowadzenie w życie naszych wizji. Na podstawie wiedzy, którą zdobyłyśmy na warsztatach, powstała OM-kowa mapa coś robienia, zawierająca pomysły i praktyczne wskazówki, jak krok po kroku zmienić świat przyjazny mamom, ułożone w kilka „ścieżek” tematycznych. Od sierpnia zabrałyśmy się za testowanie mapy. Pomysłów było sporo ale zdecydowałyśmy, że na początek zajmiemy się dwoma kwestiami i podzieliłyśmy się na dwie grupy.
Stado
Po pierwsze, chciałyśmy stworzyć grupę mam które będą się wymieniać ze sobą na różnych płaszczyznach – rzeczami, ale też doświadczeniami, pomysłami, umiejętnościami. Bo największym wrogiem mamy jest izolacja i zamknięcie w czterech ścianach. Postanowiłyśmy zachęcić do tego pomysłu inne mamy z naszej dzielnicy i nie tylko.
We wrześniu zorganizowałyśmy piknik połączony z wymianką ubrań, książek i zabawek w pobliskim parku. Oprócz organizacji samej wymianki, zorganizowałyśmy mini-happeningi żeby zainteresować i zachęcić do wymiany inne mamy: chodziłyśmy po mieście ze sznurkiem z rozwieszonymi ubrankami na wymianę, zaczepiałyśmy też przechodniów pytając, czy zechcą się z nami na coś wymienić.
Pierwsza wymianka udała się świetnie, chciałyśmy cyklicznie organizować takie spotkania. Ponieważ szła jesień, potrzebowałyśmy odpowiedniego miejsca pod dachem. Udałyśmy się na rozmowy do dzielnicowego domu kultury, który zgodził się raz w miesiącu bezpłatnie udostępniać nam salę na takie spotkania. W październiku zorganizowałyśmy tam kolejną, „jesienną” wymiankę, której przewodnim motywem były ciepłe czapki i szale oraz własnoręcznie zrobione przetwory. Można było też skorzystać z porad stylistki i zrobić sobie niepowtarzalną jesienno-zimową biżuterię w trakcie warsztatów filcowania.
Przestrzeń
Po drugie, chciałyśmy zająć się problemem przestrzeni miejskiej w Krakowie, a dokładnie niedostatkiem terenów zielonych umożliwiających rodzinny wypoczynek na łonie natury. Okazało się, że zagrożony jest dziki sad w naszej dzielnicy, urokliwy zakątek, w którym rosną jabłka, śliwki, jeżyny i poziomki. Teren ten jest zaniedbany przez miasto, ale jako wyspa zieleni, jest miejscem spacerów, również dla wielu mam z dziećmi. Potrzeba i pomysł, by wziąć sprawy w nasze ręce wyszedł od Ani Valis, która od lat z okien patrzy na drzewa sadu. Podchwyciłyśmy go wszystkie. Cel był prosty: ożywić to miejsce i oddać je mieszkańcom, tworząc tam Ogród Miejski. Byłaby to pierwsza taka inicjatywa w Krakowie – ogród, który mieszkańcy mogliby wspólnie uprawiać stałby się również miejscem, wokół którego integrowałaby się społeczność lokalna. Na poparcie pomysłu zorganizowałyśmy wstępne konsultacje społeczne i sondą wśród mieszkańców i bywalców dzielnicy. Niestety okazało się, że Rada Miasta ma wobec niego inne plany - wysoką, wielokondygnacyjną zabudowę, pomimo że od lat o zachowanie tu zieleni bezskutecznie walczyli okoliczni mieszkańcy oraz kilka organizacji. Sprawa wydawała się nie do ruszenia. A jednak...
Kryptonim Poziomka
Wiedziałyśmy, że to musi być coś, co zwróci uwagę mediów. Niestety bez ich zainteresowania politycy nie traktowaliby nas poważnie, co potwierdzały doświadczenia osób walczących o ten teren od lat. Chciałyśmy również wykorzystać fakt, że jesteśmy matkami i mamy dodatkowe powody, by myśleć o przestrzeni naszej dzielnicy w dłuższej perspektywie. Wymyśliłyśmy cykl akcji happeningowych nawiązujący do rosnących na terenie poziomek, AKCJĘ POZIOMKA.
Wydarzenie składało się między innymi z Mechanicznej Poziomki, czyli happeningu polegającego na współnym koszeniu i porządkowaniu polany, na której mógłby potencjalnie powstać warzywny ogród. Zapraszałyśmy mieszkańców w maskach poziomek i z kosami lub sekatorami w dłoni. Odłos mechanicznej kosiarki towarzyszył muzykom przygrywającym wszystkim do pracy, z grabiami w dłoniach pracowali zarówno seniorzy, jak i najmłodsi. W ogrodniczy zryw włączyli sie mieszkańcy całego Krakowa, a także członkowie Rady Dzielnicy. Otwarcie wyrażał swój entuzjazm radny Tomasz Kołomyjski: Jestem całym sercem, umysłem za tą akcją. A poza tym podoba mi się to, czego u nas w Polsce brakuje. Takiej spontaniczności, obywatelskiego ruchu oddolnego.
Udało nam się porwać tłumy. Zainteresowanie mediów otworzyło nam drogę do rozmów i negocjacji na drodze urzędowej, która okazała się dużo trudniejsza i kręta.
Od gabinetu do gabinetu
Świadome, że ocalenie sadu zależy od decyzji Rady Miasta, udałyśmy się na szereg spotkań z radnymi, a w wyniku rozgłosu medialnego Akcji Poziomka zostałyśmy również zaproszone na spotkanie przez panią wiceprezydent Krakowa, Elżbietę Koterbę. Okazało się, że nie łatwo się przebić przez gąszcz przepisów w obronie kawałka zieleni. Podczas sesji Rady Miasta radna Barbara Nowak na naszą prośbę wniosła poprawkę do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, która umożliwiłaby przekształcenie dzikiego sadu w ogólnodostępny park. W tym samym czasie zorganizowałyśmy manifestację pod Urzędem Miasta. Emocje sięgnęły zenitu kiedy jedna z nas, Justyna, zabrała głos na sesji w obronie sadu. Choć tym razem radni odrzucili poprawkę i całości terenu nie udało się ocalić, dali nam nadzieję, że chociaż część terenu nie zostanie sprzedana i zostanie zagospodarowana zgodnie z wolą mieszkańców. Obecnie jesteśmy w trakcie rozmów z Radą Miasta co do położenia i kształtu publicznego placu.